legenda o siei wigierskiej
Więc Barnaba zaczął po kolei wymieniać wszystkie ryby, które można było w Wigrach złowić. Niestety przeor tylko kręcił głową i kiedy Barnabie zabrakło już pomysłów, przeor powiedział:
- Wiesz, co bym chętnie zjadł? .. Sieję.
No ładnie pomyślał Barnaba: "Skąd wezmę dla przeora sieję, kiedy tutaj jej nie ma ?!!!". Więc myśli i myśli. Wszyscy poszli już spać, a on siedzi w oknie kuchennym - patrzy na jezioro i mamrocze pod nosem - sieja, sieja.. Przeor zapewne powiedział to ot tak sobie, ale Barnaba to przyjął za punkt honoru. Wreszcie powiedział do siebie, ale głośno:
- Już bym i samemu diabłu duszę oddał, byle tę sieję dostać na jutrzejszy obiad!
Barnaba się zląkł. Wiedział bardzo dobrze, że z diabłem lepiej nie wchodzić w interesy. Ale pomyślał: " Przechytrzę te diabelskie pomiotło, będę mieć sieję i duszy nie utracę !". W tym czasie diabeł wyszykował cyrograf i podsunął kucharzowi pod nos:
Widzi Barnaba, że to nie przelewki, ale odważnie brnie dalej:
- Dobrze - mówi - podpiszę, ale pod pewnymi warunkami: Sieję przyniesiesz mi z samych Włoch, żywą i świeżutką - jakby była prosto z wody wyciągnięta. I pamietaj jeżeli przed świtem nie będzie ryby na tym stole, nasza umowa jest nie ważna.
Diabeł zaczął sie krzywić i grymasić - że to daleko, że noc jest krótka, że nie zdąży. Ale wreszcie się zgodził. Oczywiście była to tylko gra, która miała skłonić Barnabę do podpisu cyrografu.
Barnaba sobie w tym momencie myślał: "Zamarudzi diabeł i nie zdąży, a jak tylko na jutrznię zadzwonią nie dostanie mnie już w swoje łapy". Podpisał więc cyrograf i jeszcze powiedział do diabła:
- Za godzinę tu już będę! - wrzasnął posłaniec ciemności i wyleciał oknem. Barnaba wyjrzał szybko za nim, ale już go nie było widać! Tylko wiatr wiał nad jeziorem.
Wtedy dopiero zląkł sie strasznie, cóż zrobił ! Chciał oszukać diabała, a tym czasem to on już prawie duszę jego ma w garści. I jak nie zacznie lamentować i tłuc głową o ścianę nasłuchując powrotu diabła.
Usłyszął przeor płacz, przyszedł do celi i pyta:- Co tobie, bracie Barnabo? Czemu tak strasznie narzekasz?
- A jak mam nie płakać, kiedy diabeł za chwilę po moją duszę przyjdzie?!
Powiedział więc:
Pocieszywszy kucharza wyszedł i chodził zamyślony po korytarzach. Zastanawiał się jakby przechytrzyć diabła. W swej wędrówce zaszedł bezwiednie aż na wieżę klasztorną. Nie wiedział, że tuż za nim idzie anioł stróż Barnaby. Kiedy z wysokiej wieży spojrzał na jezioro to aż z przerażenia krzyknął: nad samą wodą, nisko leciał diabeł. Trzymał rybę w swych paurach. Przeor szybko się przeżegnał, w tej samej chwili anioł Barnaby szepnął mu na ucho:
Usłuchał przeor i zaczął dzwonić na jutrznię, choć przed czasem. Uwiesił się u sznura i rozkołysał dzwon. Zaraz w klasztorze zrobił sie ruch. Ojcowie zaczęli iść do kaplicy na modły, a Barnaba w swej celi upadł krzyżem i za ratunek Bogu dziękuje. Była to w zasadzie ostatnia chwila, bo diabeł się już do okna zbliżał. Jak usłyszał dzwony, zazgrzytał tylko zębami ze złości. Nie mogąc nic zrobić, bo do klasztoru nie miał już dostępu - ścisnął biedną sieję pazurami i wrzucił ją do jeziora.
Od tej pory ryba sieja jest w Wigrach, a diabeł nie może sobie darowac, że zakonnicy go tak oszukali! Od tamtych czasów nad jeziorem lata i jak dmuchnie w wodę to ogromna fala idzie ze środka jeziora...
miłość wingryny
Te niewinne spotkania młodych zostały wypatrzone przez starszych zakonników. Przeor został o tym powiadomiony. Skazał młodego kamedułę na odosobnienie w kościelnej wieży. Było to pomieszczenie ciemne i zimne, bez widoku na jezioro. Biedny brat Fabian, usychał z tęsknoty tracąc apetyt. Pewnej jesiennej nocy oddał duszę Bogu. Ulatująca dusza potrąciła kościelny dzwon. Usłyszła to Wingryna i domyśliła się, że jej ukochany nie żyje. Popadła w wielką rozpacz. Nie minęło wile dni i ona odeszła z tego świata.
Tak będzie działo się dotąd, aż zjawi się nad Wigrami inna para, której wzajemna miłość będzie silniejsza niż Wingryny i zakonnika.
kolumna
Bardzo wielu jadących do Wigier turystów intryguje stojąca przy drodze biała, duża kolumna z żelaznym krzyżem osadzonym w stylizacji "trzech wzgórków" na szczycie. Legenda mówi, iż w tej kolumnie została zamurowana para wiarołomnych kochanków - zakonnik kamedulski i żona rybaka. W samej rzeczy kolumna została wystawiona jako symboliczny wjazd w obręb klasztoru. Podobne kolumny stawiano przed innymi kamedulskimi pustelniami.
wypedzenie zakonników w skarby
Starzy ludzie wciąż opowiadają o gościńcu w lesie, który zwą "kamedulskim". Podobno na pamiątkę bolesnej wędrówki braci nie porasta go "ani las, ani wrzos".
Podania również mówia o tym, iż Kameduli ukryli w podziemnych lochach, które rozpościerały się pod klasztorem - swoje skarby. Klasztor wigierski posiadał ogromne dobra, które przynosiły i takież dochody. Wszystko to przemyślni braciszkowie zamieniali w dzieła sztuki, naczynia liturgiczne i inne drogocenne przedmioty. W momencie zamentu rozbiorowego, gdy nikt nie był pewien jutra - kameduli mieli wynieść te skarby do tunelu, który był przekopany z Wigier - pod jeziorem - na stały ląd. Asekuracyjnie zasypali częściowo wejścia do niego. Nikt oprócz nich nie znał dokładnie ich położenia.